sobota, 2 lipca 2011

Wino w popkultrze

  

Nie ma większego kozaka nad Homera!
Powszechnie wiadomo o jego związkach z Duffem a tu proszę! Jak go nie kochać?
:)
Chyba znalazłem fotkę do profilu :)

Chateau Latour Camblanes 2006

mmmmm pyszne winko!
Ładny ciemny kolor bez śladów utlenienia
w nosie bogate, pięknie owocowe, ciepłe. 
Aksamitne, miękkie i soczyste, pięknie ułożone w smaku. Są jeżyny, jagody, śliwki w tle ładna leśna nuta.
Łagodne i o dobrym ciele nie za długie ale też nie nijakie.
Prawdziwie eleganckie i uwodzicielskie.
Brylowało z szynką serrano a następnego dnia, jeszcze bardziej owocowe znakomicie smakowało samo.
Rok temu kosztowało koło 50 zł, nie jest to mało ale opłaciło się.
Jak ja się cieszę że zrobiłem zapas!
4+
Czyli wysoka nota 

PS.
Zapomniałem napisać o apelacji, 
nie często spotykam wina z Premieres Cotes De Bordeaux.
Na szybko znalazłem tyle  jeśli ktoś jest bardziej zainteresowany to pewnie w necie jest coś więcej.

Stassen-Cidre Cuvee Prestige

W sklepie pojawił się nowy cyderek więc cóż mogłem zrobić? Wziąłem.
Jest to całkiem przyjemny trunek, ma ładny jasny kolor i mocne drobniutkie bąbelki. 
Sprzedawca zapewniał że jest dużo lepszy  niż zwykła wersja półwytrawna.
Faktycznie- jest bardziej subtelny, ma łagodniejszy smak, bardziej przypomina wino gronowe niż jabcoka. Są cytrusy, wyraźnie czuć gruszkę.
Jednak mi osobiście bardziej pasowała tańsza wersja, była bardziej ewidentna odrobinkę słodsza i pełniejsza w smaku ( no i 8 zł tańsza) .
Chyba wolę cydry z Francji niż te austriackie. 
Chętnie bym poeksperymentował z naszymi, nadwiślańskimi jabłecznikami.
Kto wie, może na jesieni sam się wezmę za fermentowanie soku,
i tak drożdże odwalą za mnie cała robotę.
3-
Czyli- można pić

Lech Free-bezalkoholowy

Ha HA, skąd to się wzięło? Nie mam pojęcia! Pewnie jakaś zazdrosna ciężarówka ze sobą przywiozła.
Będzie krótko- szczoch. Pachnie chmielem smakuje wodą.
Piwo bezalkoholowe, jak i wino bez procentów to dla mnie o jeden krok za daleko w krainę matrixu.
A jestem dość liberalny- jem pomidory nawet zimą.
Tyle. 
Lacz.

Domaine Szeremley- Riesling Selection

Warto próbować węgierskich win, trzeba to jednak robić z rozsądkiem. Nie ma tu okazji na interes życia wszystkie tanie bycze krwie i tokaje za 8 zyko można sobie odpuścić.
Na zdrowie wątrobie wyjdzie.
Tutaj mamy wino które wyjątkowo mi smakuje. Pierwszy raz spotkałem je na degustacji Domu Wina i wtedy zrobiło na mnie dobre wrażenie. Z przyjemnością do niego wróciłem żeby sobie na spokojnie trzasnąć.  
Elegancko wyciągnięta szyjka butelki. Jasny kolor z subtelnym zielonkawym połyskiem. Wino ładnie pachnie, nie jest bombą owocowa ale wszystkie aromaty są ładnie ułożone. Wszystko trzyma się kupy. Jest świeże, zdecydowanie rześkie, pysznie kwasowe i leciutko mineralne. Pasowało jak ulał do szparagów i rybki w sosie porowym (oczywiście nie ze spodni). Wpiszę je sobie na liste zakupow na wieczór sushi, wydaje mi się że będzie dobre z łososiem....
Dzięki zdecydowanej kwasowości wino nie jest nudne, ma wyraz i polot, znakomicie pasuje do ostrych potraw. Nie jest to trunek dla początkujących winiaków, którzy jak widzę po sobie na początku wolą mniej sprężyste białe wina. 
W  sklepie za 32 złote, jak na Węgry sporo. Ale na pewno warto
Ocena 4-
Czyli jest dobrze

piątek, 24 czerwca 2011

Itynera Syrach 2008 IGT Sicilia

Ładnie wydane wino, duża cieżka butla. Oszczędna etykietka przypadła mi do gustu.
Do tej pory z Sycylią kojarzyło mi sie tylko Nero D Avola i nawet nie wiedziałem że mają tam syrah. Spodziewałem sie czegos wygrzanego w stylu Nowego Świata a tym czasem:
Kolor ciemny z jasnym refleksem.
Zapach- duuużo dębu, bardzo dużo, najpierw drewniana wanilia i przyprawy, potem lekko kwaskowy owocowy zapach dojrzałej śliwki i ciemnego owocu i alkohol. Skora w tle.
W smaku wybujała kwasowość, owoce wiśni, śliwki , i znowu dąb, taki nachalny, jakby syntetyczny.Wszystko lekko popieprzone ( w sensie przyprawy)
Zostawiłem żeby odetchnęło i następnego dnia było jakby lepiej, wszystko sprawiło wrażenie bardziej ułożonego. 
Końcówka mi nie za bardzo podeszła bo niby taki masywny dąb a kwachu nie zdusił... 
14,5% alkoholu nie daje się zbytnio we znaki.
  Wrażenie ogólne raczej na plus, tylko cena 35 zł wydaje mi się zbyt wygórowana
Ocena 3- - , czyli na szynach
Do tłustej grilowanej karkówki a potem do kanapki z kiełbasą

Chateau Etoile Du Sud- Pierre De Lune 2009

Macedonia działa na wyobraźnie- historia, krajobrazy, wina.....
A tutaj nie fart. Wino blade z zielonkawym refleksem, w nosie zaledwie kilka jabłczanych obierzyn, drożdże, przy odrobinie wysiłku gryka i naciągnięta siłą woli mineralnosć.
Smak cienkawy, kwaskowy niezbyt przekonujący. 
Całość rozchwiana, bez ciała, nie trzyma się kupy. Da się pić, tylko po co?
Mierne to wino- Dwója

Tatachilla Partners- Cabernet Shiraz 2008

Kolejna pocztówka z Australii.
Znowu flaszka upakowana dojrzałymi owocami, aż gęsto.
Elegancki, głęboki ciemno rubinowy kolor. 
Nos nie pozostawia żadnych wątpliwości co do pochodzenia wina. Duuuużo czerwonych owoców- głównie jagód, jeżyn, malin. Aromaty czyste i bezdyskusyjne. Wszystko wygrzane i soczyste.
Smak pełny i mocno owocowy z niezbyt długą pieprzową końcówką.
Wino niezwykle łagodne, łatwo się piło.
Pomyślałem , że świetnie by się nadało żeby poczatkujących zachęcic tematem wina. 
Nie ewoluowało specjalnie w czasie, może następnego dnia pieprz w tle był trochę bardziej wyraźny.
Ocena to kolejna uśmiechnięte 3+
Piliśmy na pusty żołądek, niestety.

Ebano Crianza 2004

Wina z Ribera del Duero cieszą się moją sympatią, cenie ich zdecydowaną strukturę i śmiałe wykorzystanie beczki. Mają swój charakter i to chyba w nich najbardziej lubię.
Ebano Crianza 2004 ma  ładny ciemny kolor z niemal granatowymi refleksami. 
W nosie sporo czystej dechy i kwaskowego zapachu tempranillo trochę ciemnego owocu. Po czasie owoc mięknie i jakby dojrzalszy sie zdaje.Wino się otwiera. Pojawiają się jeżyny i  jagody, dębinka nie odpuszcza. 
W smaku bogate, miękkie, dość gładkie. Czuć ładny, słodkawy owoc i delikatne przyjemne taniny. Kocówka ładnie pociągnięta, lekko czekoladowa, pieprzowa.
Mam wrazenie ze powoli gaśnie. W zeszłym roku zdawało mi się bogatsze żywsze.
Ocena to 4
Tym razem pite bez jedzenia, ale grill to w tym przypadku pewniak.

środa, 22 czerwca 2011

Pasqua Sangiovese- Prościutko

Krótko, bo wino prościutkie.
Prościutkie, ale urocze. 
Wisienka, trochę pestki, ładnie kwasowe, łagodne, bez jakiegoś długiego finiszu. 
Na co dzień, do makaronu nieźle wchodzi.
Trójeczka
kropka

Camparron Albus 2010- Malvasia

   Czasem przemawia przeze mnie chciwość, i w poszukiwaniu dobrego wina za małe pieniądze zapędzam się na półki z alkoholem np w Biedronce.
Sporo się ostatnio pisze w necie o wspaniałych niedrogich winach z dyskontów  ale mnie to w ogóle nie przekonuje. Wiem o czym mowie, bo wspomniana chciwość w połączeniu z pasją odkrywcy co jakiś czas popycha mnie do zakupów win dyskontowych.  Jak dotąd nie doznałem objawienia. Wina co prawda są poprawne, biorąc pod uwagę jakość wcale nie takie tanie. Jedno na 10 jest dobre ale reszta zaledwie pijalna.Nawet jeśli czasem się coś fajnego trafi to i tak średnia wychodzi  nie najlepsza.
  Myślę że ten szum wkrótce przycichnie bo ludzie się połapią, że mogą kupić wina kilka klas lepsze korzystając z wyprzedaży i promocji w zwykłych sklepach (ja tak robię i trafiam perełki bardzo często).
   Wracając do tematu- biały Camparron.
Kiepściutko. Kolor wodnisty, w nosie drożdze ,mydliny i alkohol, zero kwiatów, owoców. Tak samo w smaku- popelina drożdzowo kwaskowato badziewna.
Nie nadało się nawet do podlania kurczaka. Próbowałem wrócić po dłuższej chwili, ale cud nie nastąpił.
Przykro mi się zrobiło i pożałowałem zmarnowanych pieniędzy ( jeśli dobrze pamiętam to koło 12 zyko)
Ocena to 2-,
Poza szatą graficzną nic mi się w tym winie nie spodobało.
I sprawdziła się mądrość Narodu, że chytry dwa razy traci.

Piwo Specjal Niepasteryzowane

Do Specjala mam ogromny sentyment, to piwo zawsze już będzie mi się kojarzyć z przyjemnymi momentami spędzonymi wśród Przyjaciół. Teraz też czasem do niego wracam. Mimo tego, że Specjal zmienił się pare lat temu i stał się typowym  mainstreamowym szczochem produkowanym Bóg wie gdzie i nie wiadomo z czego. Jak cielak sięgam po nie z przyzwyczajenia.
Nie mogłem nie spróbować owocu chciwości koncernu, który niewątpliwie oczarowany zeszłorocznym sukcesem sprzedaży piw nie pasteryzowanych postanowił wycisnąć jeszcze parę złotych z marki specjal.
No i piwko jest poprawne, ale nic wielkiego. Lekkie, bez wyrazu można powiedzieć- popłuczyny. Nic nowego ani dobre ani złe- kolejny poprawny biały korporacyjny kołnierzyk. 
Da się znieść ale na dłuższą przyjaźń sie nie zanosi.
 Ależ zatęskniłem ze dawnym elbląskim czarnuszkiem, za ognichem, i piosenkami granymi w rękawicach na rozstrojonej gitarze! 
Zaczynam myśleć że kiedyś w ogóle było lepiej..

Elvis Blue Hawaii Riesling 2009

   Lubie zapytać sprzedawce w sklepie czy ma dzisiaj coś fajnego, zwykle bardzo mi się to opłaca. Tak też było z Elvisem, normalnie pewnie bym go nie kupił, bo jakoś mi nie wyglądało ale mieli akurat wyprzedaż i za 12 zł wziąłem. 
Następnego dnia zadzwoniłem i zarezerwowałem cały karton. 
Super winko chociaż na pierwszy rzut oka budzi mieszane uczucia. Riesling z kaliforni, półwytrawny, nazwany po Królu, etykieta taka jakaś nie za bardzo ....
   Ale wystarczy odkorkować a wszelkie wątpliwości rozwiewają się w hawajskiej bryzie. W nosie są owoce- ananas, liczi, cytrusy, kwiaty,  troszeczkę miodu. Gdzieś daleko w tle benzynka, nie za dużo. Wszystko świeże i apetyczne.
   Smak miły, rześki, dobra kwasowość, sporo owocu, ładnie koresponduje z zapachem. Jest plażowo, lekko, wakacyjnie i słonecznie. W tak niskiej cenie to w życiu tak dobrego rieslinga nie piłem. Elvis zostanie z nami  na lato, na razie z sałatkami, plażowymi przekąskami i prosto z lodowy szklankami pite ze znajomymi. 
Tutaj fotka z samego koniuszka Polski.
Można powiedzieć- Elvis went to Hel.
Ocenia, chociaz dziś startują wakacje- mocne 3 +
Z radoscią i uśmiechem- bo takie to winko własnie jest.

wtorek, 21 czerwca 2011

Biore się za porządki w sposób zorganizowany.

Dobra, wiem że długo nie pisałem, co zrobić.
Teraz już jestem z powrotem zmuszony wyrzucić hałdę szkła spod zlewu. Nazbierało się tego całkiem sporo, przez chorobę, zachlysnięcie latem, pospollite lenistwo i podróże. 
Dzisiaj pocykałem fotki i przejżałem notatki. Pewnie niebawem po troszeczku bede uzupełniał brakujące wpisy. 
O winach z Katalonii pisać raczej nie będę. Po pierwsze dlatego, że tym razem prawie nic nie przywieźliśmy a po wtóre- wina na wyjezdzie smakują lepiej. Nie ma się co dziwić, są w swoim naturalnym środowisku.
O tamtejszej kuchni tez nie bede sie rozwodził, dośc powiedziec że znalazłem sobie miejsce na emeryturę. 
Oby już niedługo.

sobota, 14 maja 2011

Salon Degustacyjny Domu Wina

Zdecydowanie lepiej pić wino wśród przyjaciół w kameralnym gronie, jednak od czasu do czasu warto skorzystać z degustacji win proponowanych przez przedsiębiorców. To dobra okazja żeby zorientować się w ich ofercie i uniknąć nietrafionych zakupów.
Nie będę tu pisał o tych mniej zachwycających winach, chociaż część producentów prezentowała trunki dosyć przeciętne. Proponuję rzut oka na bright side.
Najpierw kółko z białymi i musującymi. Fajnie wypadła Kripta Reserva Barrica, kawałek dalej stał przedstawiciel z De Stefani z przyjemnym, owocowym i leciutkim prosecco. Zapadł mi w pamięć Badascony Riesling Sellection, skubany lekko mineralny o przyjemnej kwasowości. Dalej Niemiecki producent z Pallatynatu z niezłym, uniwersalnym Weissburgunderem i przyjemnym w piciu Rieslingiem. Fajne nowozelandzkie Sauvignon Blanc i jeszcze lepsze Chardonnay z Australi od producenta Thorn Clark.
Runda druga- wina czerwone, długo nic, (chociaż nie dopchałem się do Portugalczyków) niezła Hiszpania- Campillo crianza, ciekawy ale trochę męczące Marzemino z Veneto, Węgry jakieś nie dorobione (inaczej pamiętam Thumerera ) i nagle fantastyczne bułgarskie wino-Telish Via Diagonalis- ładnie zbudowany blend 3 szczepów. Potem mój hit degustacji australijski Shotfire Quartage, owocowy, pełny, ładnie zbudowany.
Deserowo, tokaje- 5 i 6 puttonów to klasa sama w sobie. Piękna równowaga słodyczy i kwasowości... W tym roku były również nalewki, spośród których warto wyróżnić rokitnikową .
Podsumowując. Ciekawy event, ciesze się , że wziąłem w nim udział. Na pewno wrócę do wymienionych win, czego i Państwu życzę.
Mała uwaga do organizatorów jest taka, że Wasze wina na pewno lepiej wypadną w towarzystwie przekąsek, jeśli nie chcecie podnosić kosztów to zadbajcie przynajmniej o większą ilość białego pieczywa. Oprócz tego- świetna robota!

środa, 11 maja 2011

Czarny Balsam Ryski- z kopytami

Czarna magia. 
Balsam to 45 procentowy trunek z wyciągami z ziół łączący Rygę z Afryką zachodnią.
Czarny, nie przezroczysty kolor. Zapach mocno ziołowy. Gorzki intensywny, głęboki smak z kawową końcówką. W tle palony cukier. Można go polubić, z małą czarną tworzy ciekawy duet. Nie ma powodu aby wątpić, że jest najlepszym lekarstwem na wszystko.
Tylko ostrożnie, tylko z umiarem bo ryski balsam niemiłosiernie wręcz tryka. Działa z opóźnieniem. Potrafi kopnąć bez ostrzeżenia i otworzyć nowe perspektywy wieczoru.
Moc, po prostu moc !!! Dla mnie dobra czwórka , chociaż to klasa sama w sobie.

sobota, 7 maja 2011

Misiones De Rengo- Merlot 2009

Wcześniej próbowaliśmy Chardonnay tej marki, tym razem przyszła kolej na Merlota. Dobrze znam to wino i lubię je podawać bo jest bezpieczne, każdemu smakuje.
Dobrze wygląda, ma elegancki ciemno wiśniowy kolor z granatowymi refleksami. Ładnie spływa po kieliszku, sprawia wrażenie gęstego.
Zapach ładnie rozwija się w kieliszku, z początku łagodny z czasem staje się bardziej intensywny. Najpełniej pachnie po jakiś 3-4 godzinach. Na pewno warto otworzyć je wcześniej, wtedy otula aromatami ciemnych owoców, jeżyn, suszonej śliwki, w tle trochę kawy wszystko ciepłe, krągłe, miękkie, leciutko przydymione i posypane czarną czekoladą.
Zapach dobrze koresponduje ze smakiem. Wino jest soczyste, o dobrej strukturze. Przyjemnie owocowe z nutą jagód, śliwek, lekką słodyczą owoców i ładnym finiszem.
Fajnie pije się samo ale bardzo łatwo dopasować je do jedzenia. Ładnie uzupełnia wszelkie gulasze, pieczone mięso czy najzwyklejsze kotlety, prostą pizzę, grzanki itd.
Za niewielkie pieniądze (29zł) dostaję dobre, powtarzalne wino, pasujące na różne okazje. Co z tego że masówka, że Chile i można je dostać w marketach- Mi smakuje.
Dlatego ten merlocik zasługuje na co najmniej 3+
po prostu wzbudza sympatię.

środa, 4 maja 2011

Tignanello 2000- majówkowy toscan

Sporo było kiedyś szumu wokół toskanów,  ceny poszybowały, odleciały w stratosferę. I  nagle przycichło, przysiadło, przyblakło. Tignanello wlokło się w ogonku za supergwiazdami Toskanii, jednak nazwa, producent ( i cena) często powodowały nabożne kiwanie, ochy, achy i falowanie posiwiałych głów.
A tym czasem to normalne wino, ludzkie, chciało by się powiedzieć swoje. Proszę jednak mnie źle nie zrozumieć, jakość jest jasno zdefiniowana, wyczuwalna bezbłędnie.
Kolor ciemny, głęboki, purpurowy z brązowiejącymi brzegami, sporo osadu.
Zapach elegancki, nie przesadne owocowe nuty przewlekane dymem, tytoniem, drewnem i starą skórą.
W ustach równowaga, pestki wiśni, trawy, jasny tytoń, drewno, ciemna czekolada,
po dłuższym czasie znalazła się nawet kawa. 
Nie za długie o niezwykle subtelnych, jakby już przebrzmiewających taninach. 
Świetnie się piło, do domowej prostej pizzy było jak najbardziej na miejscu.
Ocenić to wino wcale nie jest tak łatwo.
Za pierwsze wrażenie daje 4+ , ale biorąc pod uwagę cenę (240 zł) 
muszę obniżyć ocenę do 3+  
za taką cenę oczekuję od wina więcej. 
W tym przypadku stówa to była by bardziej odpowiednia cena.

Ruskij Standart -high voltage

W weekend, zwłaszcza tak długi można sobie na nieco więcej pozwolić. A w dobrym towarzystwie  majówkowo nastrojonych przyjaciół dobra wódka zawsze się sprawdzi. 
Ruski Standart to jest właśnie to. Po prostu dobra wódka. 
Wbrew pozorom coraz u nas o taką trudniej.
Nazwa niezbyt mi się podoba, skojarzenia nasuwają się same. Polubiłem ją jednak od razu, wystarczyło raz spróbować.
Trudno nie polubić wódy, która smakuje dokładnie tak jak powinna, jest łagodna ale nie nijaka jak modne teraz wódki. Świetnie grzeje. Dobrze, czysto pachnie. Nie trzeba jej mrozić, a w koktajlach sprawdza się po prostu znakomicie. Nie rozsadza głowy następnego dnia.
Rusacz nie należy do najtańszych (47zł/0.7l ), jednak biorąc pod uwagę jak rzadko mam okazje grzmocić wysokie oktany- warto. 
Importowana. Wiadomo skąd.

czwartek, 28 kwietnia 2011

Gassier- Cotes De Provence 2009

Wiadomo- na plaży różowe. He he, różowe-plażowe ;)
Co prawda jeszcze trochę zimno i wieje, niemniej sezon Morsko-leśny już rozpoczęty. Tym razem w towarzystwie tego rose o typowym dla regionu, jasnym, bladym kolorze. 
Pewnie istnieje inne bardziej eleganckie określenie, jednak jakoś nie przychodzi mi do głowy- Jak dla mnie, to jest kolor łososiowy.
Pachnie białym winem, ale jeszcze malinami, truskawką z suchą trawą, rozmarynem i może trochę różą daleko w tle.
Wino o dobrej strukturze, soczyste, przyjemnie kwasowe. Świeżość smaku czerwonych owoców- truskawki i czerwonej porzeczki. W stylu broń Boże nie amerykańskim, tu wszystko jest subtelne i delikatne, impresjonistycznie rozmyte. 
Daję czwórkę,
bo pasuje do prawie każdego jedzenia z którym próbujemy, a jeszcze (dzięki temu że  kupiłem większą ilość na wyprzedaży z okazji zmiany banderoli za 9.90/butelka) stosunek cena /jakość wypadł rewelacyjnie. W normalnej cenie- mocna trójka jak nic.

1880 Morando Gavi DOCG 2009

Nie powiem, zdziwiłem się widząc wino Gavi w Biedronce, o ile pamiętam to kosztowało ok 15 zł ( nie spotkałem wcześniej Gavi w tej cenie)
Jasny, niemal przezroczysty kolor ze świetlistymi zielonkawymi refleksami. 
Zapach przyjemny, owocowy. Czuć gruszkę, jabłko i winogrona.
Smaczne, dobrze się piło, kwasowość ładnie równoważyła się z owocowa słodyczą. Lekko szorowały bąbelki dwutlenku węgla, dlatego nie męczyło.
Fajne, proste codzienne wino. Później go już nie widziałem, szkoda bo mógł bym się przyzwyczaić.
Nie ma się nad czym rozpisywać, ale trójka się należy.

wtorek, 26 kwietnia 2011

Misiones De Rengo Reserva- Chardonnay 2009

Seria którą zawsze chętnie piję, wina równe o dobrej jakości w sensownej cenie.
Tym razem chardonnay, bo w słońcu białe jakoś lepiej wchodzą.
Kryształowe -zielonkawo-żółte. W nosie świeże aromaty jabłek owoców cytrusowych, melona i skórki cytryny.
Smak, czysty, przyjemnie kwasowy. Wyczuwalne jabłko i grejpfrut, gdzieś w tle zaczęła pałętać się maślana nuta beczki, jednak nieśmiała i dość ulotna. Przyjemny zdecydowany finisz.
Cena- ok 40 zł 
Ocena-3+

Santa Ana- Sauvignon Blanc 2010

Kolejna flaszka ze świątecznego stołu. 
Dobre Sauvignon Blanc z Argentyny. Ładny, przejżysty żółtawy kolor z jasnymi zielonkawymi refleksami. W nosie owocowo, mocno owocowo. Jest przede wszystkim zielony grejpfrut, agrest, owoce tropikalne, trawa. Świeżo, lekko i soczyście.
Tak samo w smaku. Grejpfrut, limonka i agrest. ożywczy kwasik.
Wino świeże i smaczne, piliśmy samo ale aż się prosi o morską rybę, kozi twarożek, sałatkę i inne lekkie dania.
W przystępnej cenie (22zł) daje fajną jakość.
Dobre. Jak dla mnie 3+.

Torres- Mas La Plana 2006

NOOOO, takie wino to ja rozumiem. Mas La Plana zauroczyła mnie kompletnie. 
Kolor elegancki, głęboko czerwony bez najmniejszych śladów utlenienia za to z rubinowym blaskiem.
Niesamowity, bogaty zapach. Wino łapie za nos, wciąga do kieliszka i już się wyciągam na ciepłej ściółce wśród jeżyn, śliwek, jagód, geranium i traw. Z czasem jest coraz lepiej. Zapach staje się coraz bardziej aksamitny, cudownie go przybywa. Jest jeszcze kraglej, bardziej owocowo. Klasa.
W smaku lekkie, nie przepakowane, ale z charakterem, dobrym ciałem. Przyjemnie owocowe, w tle pojawiają się wiśnie i znowu sucha cedrowa nuta.  Potem beczka, ale nie za dużo. Ładnie kończy się taninami.
Młode jeszcze, a już ułożone. Wydaje mi się, że ma świetny potencjał i na pewno może trochę poleżeć. Na pewno jeszcze wrócę do Mas La Plany. Cena (140zł ) nie należy do najniższych ale warto. 
Ocena- Uczciwa mocna piątka, (a za parę lat pewnie 6)

Co? -Japco!

Nie wiem dlaczego tak trudno kupić u nas dobry cydr, jabłek nam nie brakuje a rolnicy nie zawsze mają pomysł co z nimi zrobić. Na szczęście, wraz z powrotami Rodaków z Wysp popyt na cydr rośnie i gdzieniegdzie można już ten napój dostać.
Tak też się stało w pobliskim monopolowym. Kupiłem bez wahania, bo dobrym jabłecznikiem nigdy nie pogardzę. 
Ten był całkiem fajny, nie za słodki, bez syntetycznego posmaku, który często trafia się w tańszych cyderkach. Przyjemny, naturalny, orzeźwiający, lekko kwaskowy, dosyć mocny (5%). Zimny znakomicie gasił pragnienie. Cena jednak, biorąc pod uwagę łatwość z jaką napój wchodził trochę zbyt wysoka ( 20zł ) W niższej cenie - skrzynkami.
Ocena- trójka, ale kto by się tym w wakacje interesował.

wtorek, 19 kwietnia 2011

Rolling Cabernet-Merlot 2008

Pani na rowerku przywiozła pozdrowienia z Antypodów. 
Pierwsza myśl jaka do mnie przyszła kiedy próbowałem tego wina  to :
" Jak oni, do jasnej Anielki, wcisnęli tyle owoców do takiej malutkiej butelki?" 
Ciemny, nie przenikniony, niemal granatowy kolor już zapowiadał sporą koncentrację.
Zapach zdawał się buchać gorącymi aromatami jagodowo-śliwkowymi i jeżynowo-wiśniowymi. Nie dżemem jak to Aussies potrafią, ale nagrzanymi w słońcu jagodami. 
W ustach również mocno. Dużo owocu, bez wątpienia bardzo dojrzałego, w tle jakieś przyprawy i zaakcentowany, chociaż jak dla mnie przykrótki finisz.
Fajne wino dla każdego, bo smaczne, krągłe i przyjemnie się pije. Warto docenić niezwykłą koncentrację , która przy dłuższym rozpamiętywaniu wydała mi się nieco szpanerska.Zupełnie jakby chwalili się pogodą.
Ogólne wrażenie po jednej flaszce jak najbardziej na tak, kolejna solidna czwóreczka.

sobota, 16 kwietnia 2011

Mezzek White Soil Cabernet-Mavrud 07

No, wpadło pod zlew moje ulubione czerwone wino z Bułgarii. Zwykle w sklepach omijałem tę półkę szerokim łukiem, nie pasowały mi kadarki, koty i inne witoshe a na widok varny aż płakać mi się chciało, że ludzie to piją.
Kiedyś sprzedawca zaproponował mi Mezzeka...
Mili Państwo- Jackpot!
Ładnie wydane , o głębokim ciemnym kolorze i wyjątkowym aromacie szybko stało się wiernym towarzyszem codziennego znoju.
Najbardziej podoba mi się zapach- ciemne owoce,  jeżyny,  super dojrzałe wiśnie,cały  kabernetowy owocowy las. Jeszcze coś z Mavruda- przyjemne nuty suchej ściółki,
w tle cedrowa szczapka.....
Mezzek pięknie się otwiera, najlepiej pachnie i smakuje po 3-4 godz od otwarcia.
Dobrze współgra z prostym jedzeniem- zwykłą suchą kiełbasą, kanapolem z pasztetem, jeśli trzeba to i przy bardziej wyrafinowanych daniach potrafi się zachować.
Wczoraj przegryzałem czerwonymi winogronami i też skubane pasowało.
W smaku jest łagodne, ale charakterne, z delikatnymi taninami, przyjemnym owocem, miłą końcówką.Przyjemnie się pije bo jest "mouth watering" (soczyste chyba, albo lepiej- powiedzmy potoczyste)
Jak dla mnie jedno z ciekawszych win z Bułgarii. Za niewielkie pieniądze (27zł) daje dobrą jakość, takiej kombinacji nigdy nie mam dość.
W skali szkolnej-  uczciwa, "mocna" czwórka.

Vipava Ventus- Beli Pinot. Nie grzeje, nie ziębi.

Na samym początku się przyznam- poleciałem na błyskotkę, wino dostało srebrny medal od Decantera i chyba właśnie światło odbite od tej nalepki medalowej sprawiło że sięgnąłem po  flaszkę.
Nie rozumiem, skąd takie wyróżnienie. Ventus Beli Pinot okazało się raczej średnie, nie słodkie , nie wytrawne, odrobine mineralne, nie kwaśne, jakieś takie niekonkretne.
Najbardziej podobał mi się kolor- świetlisty, słoneczny z żywymi złotawymi refleksami. W kieliszku prezentowało się na prawdę  ładnie. 
W nosie plątały się skórki grejpfruta, gruszka, melon, pigwa, obierki jabłek, wszystko rozsypane na kamiennej płycie ;). 
W sumie, jako tako ułożone aromaty składały obietnicę dobrego wina. 
Niestety, na mnie osobiście nie zrobiło najlepszego wrażenia. Zawiodło mnie jak nie dotrzymana obietnica. Wino bez kręgosłupa, mała kwasowość spowodowała, że  było jakieś takie nie teges. Chyba wystarczy powiedzieć o tym winie, że jest to dobrze zrobione wino bez żadnego wyrazu. 
W skali szkolnej to będzie 3-.

Druzjia ze młyna




































Zawsze chętnie sięgam po wynalazki, zwłaszcza w niezwykle wdzięcznym temacie piwa. 
Pierwsze spotkanie z piwami z moskiewskiego browaru Efes wyszło nadspodziewanie dobrze. Kupiłem bo spodobała mi się butelka- kształtem nawiązująca do kega, kapselek twistoff,
a w środku całkiem fajne piwko. Z dwóch próbowanych rodzajów zdecydowanie bardziej podeszło mi Ocoboe (zielona flaszka). Wydaje mi się że to głównie dzięki okolicznościom przyrody. Ten przyjemny leciutki lagerek na lato zaskoczył mnie swoją lekkością. Widząc cyrylicę na etykiecie spodziewałem się mocy, goryczy,  wódczanego posmaku, tutaj nic z tych rzeczy!
Delikatne, świetliste, o małej mocy, krótkiej pianie bez imperialnych zapędów.
Ot,  takie małe jasne piwko.
Brązowa flaszka tez niczego sobie, odrobinę mocniejsza (ok 5,coś vol). z trochę gęstszą pianą i bardziej wyczuwalną goryczką.
Oba piwa jako ciekawostka na pewno są interesujące i warto ich spróbować, jednak biorąc pod uwagę cenę, nie jestem pewien czy zagoszczą w mojej lodówce na stałe.

środa, 13 kwietnia 2011

Wkrótce

Na razie pogoda skutecznie uniemożliwia publikację. Jest zbyt ładnie żeby siedzieć przy kompie. Na szczęście z powodzeniem można zbierać materiał i w promieniach wiosennego słońca zapełniać butelkami szafkę pod zlewem.
Czego i Państwu życzę.