Sporo było kiedyś szumu wokół toskanów, ceny poszybowały, odleciały w stratosferę. I nagle przycichło, przysiadło, przyblakło. Tignanello wlokło się w ogonku za supergwiazdami Toskanii, jednak nazwa, producent ( i cena) często powodowały nabożne kiwanie, ochy, achy i falowanie posiwiałych głów.
A tym czasem to normalne wino, ludzkie, chciało by się powiedzieć swoje. Proszę jednak mnie źle nie zrozumieć, jakość jest jasno zdefiniowana, wyczuwalna bezbłędnie.
Kolor ciemny, głęboki, purpurowy z brązowiejącymi brzegami, sporo osadu.
Zapach elegancki, nie przesadne owocowe nuty przewlekane dymem, tytoniem, drewnem i starą skórą.
W ustach równowaga, pestki wiśni, trawy, jasny tytoń, drewno, ciemna czekolada,po dłuższym czasie znalazła się nawet kawa.
Nie za długie o niezwykle subtelnych, jakby już przebrzmiewających taninach.
Świetnie się piło, do domowej prostej pizzy było jak najbardziej na miejscu.
Ocenić to wino wcale nie jest tak łatwo.
Za pierwsze wrażenie daje 4+ , ale biorąc pod uwagę cenę (240 zł) muszę obniżyć ocenę do 3+
za taką cenę oczekuję od wina więcej.
W tym przypadku stówa to była by bardziej odpowiednia cena.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz