Lubie zapytać sprzedawce w sklepie czy ma dzisiaj coś fajnego, zwykle bardzo mi się to opłaca. Tak też było z Elvisem, normalnie pewnie bym go nie kupił, bo jakoś mi nie wyglądało ale mieli akurat wyprzedaż i za 12 zł wziąłem.
Następnego dnia zadzwoniłem i zarezerwowałem cały karton.
Super winko chociaż na pierwszy rzut oka budzi mieszane uczucia. Riesling z kaliforni, półwytrawny, nazwany po Królu, etykieta taka jakaś nie za bardzo ....
Ale wystarczy odkorkować a wszelkie wątpliwości rozwiewają się w hawajskiej bryzie. W nosie są owoce- ananas, liczi, cytrusy, kwiaty, troszeczkę miodu. Gdzieś daleko w tle benzynka, nie za dużo. Wszystko świeże i apetyczne.
Smak miły, rześki, dobra kwasowość, sporo owocu, ładnie koresponduje z zapachem. Jest plażowo, lekko, wakacyjnie i słonecznie. W tak niskiej cenie to w życiu tak dobrego rieslinga nie piłem. Elvis zostanie z nami na lato, na razie z sałatkami, plażowymi przekąskami i prosto z lodowy szklankami pite ze znajomymi.
Tutaj fotka z samego koniuszka Polski.
Można powiedzieć- Elvis went to Hel.
Ocenia, chociaz dziś startują wakacje- mocne 3 +
Z radoscią i uśmiechem- bo takie to winko własnie jest.
Król raz za razem potwierdza swoją klasę. Nie chciał bym go pic codziennie, ale flaszkę raz w tygodniu- z przyjemnością.Mój zapas topnieje w zastraszającym tempie, szkoda ze nie można już go nigdzie dostać....
OdpowiedzUsuń